czwartek, 20 maja 2010

28/04-04/05 Buenos Dias Buenos Aires











Właściwie blog ten nazywa się Boliwia ale myślę, że chyba mogę przemycić trochę Argentyny ;). Na początek krótki wstęp jakim cudem weekend majowy spędziłam w Buenos Aires. Zaczęło się od urzędu migracyjnego. Pewnego dnia okazało się, że ‘mała gruca’ przebywa w Boliwii nielegalnie. A wszystko z powodu pana urzędnika w La Paz, który z jakiegoś powodu pomylił stempel w moim paszporcie. Summa summarum jedynym wyjściem omijającym płacenie olbrzymiej kary okazało się wyjechać za granicę i… spróbować wrócić z nową, poprawną pieczątką. Tak się okazało, że szef biura (Ivan), z którym współpracuję jechał właśnie do Salty. Spakowałam się więc czym prędzej na dwudniową wycieczkę, nie tyle zmartwiona wizą, co szczęśliwa, że zobaczę choć trochę Argentyny. To co zapamiętam z Salty to tamtejsza peña, czyli knajpiany koncert lokalnej muzyki… która do dziś mi w duszy gra. (Właściwie to jeszcze zapamiętam wybitą szybę w naszym aucie i zniknięcie radia). Dwa dni minęły, trzeba było się zbierać z powrotem do Boliwii. Stawiłam się z plecakiem gotowa do drogi, tylko jak się okazało, w zupełnie innym kierunku :). A wystarczyła jedna mała sugestia Ivana, że skoro jestem już w Argentynie to może złapałabym autobus do Buenos Aires. Z ciekawości weszłam do pierwszego biura podróży zapytać ile taka podróż trwa i o której odjazd, a godzinę później w wygodnym fotelu zmierzałam rozmarzona na południe! Podróż trwała 18 h i cały ten czas nie dowierzałam, że przemierzam właśnie pół Argentyny, żeby zobaczyć słynne Buenos Aires. A jednak, Buenos Dias Buenos Aires przywitało mnie o świcie. Zostawiłam plecak w hotelu, wzięłam mapę i choć miasto jest olbrzymie, stwierdziłam, że będę zwiedzać na piechotkę.

Pierwszego dnia przedreptałam całkiem sporo, z zielonej Recolety aż do Palermo, gdzie z szeroko otwartymi oczami oglądałam przepiękne domy, a z nosem przyklejonym do szyby zachwycałam się wystawami designerskich butików.

Najbardziej jednak urzekły mnie dwie dzielnice: ta najstarsza czyli San Telmo i ta najbardziej kolorowa czyli La Boca.

Ciepłą, słoneczną, jesienną już niedzielę rozpoczęłam na Plaza Dorrego w San Telmo, gdzie co tydzień odbywa się targ staroci i antyków. W sąsiedztwie placu ciągną się brukowane uliczki, na których można podziwiać tutejszą sztukę, wszelakich artystów i słynne tango, a w około roznosi się zapach świeżo parzonej kawy, na którą można wstąpić do jednej z wielu oldskulowych kawiarni. Stara architektura nadaje temu miejscu magiczny klimat, który w połączeniu z pięknymi, szykownymi mieszkańcami (porteños) przenosi Cię do innej epoki. W mgnieniu oka wsiąknęłam w San Telmo :).

Czekała na mnie jednak La Boca i słynna uliczka Caminito wymalowana w bajkowe kolory, wypełniona niezliczoną ilością restauracji, a w każdej z nich pokaz tanga. Jakże elegancki i namiętny jest to taniec. Mogłabym podziwiać godzinami z nieustannie przeszywającymi ciało ciarkami. Szczególnie przy kieliszku czerwonego argentyńskiego wina i muzyce, przy której nic, tylko głęboko wzdychać.

Buenos Aires to perfekcyjna mieszanka architektury, sztuki, ludzi i kultury. Teraz już wiem dlaczego tak wielu ludzi zakochało się w tym mieście, a nawet postanowiło zostać. Myślę, że jest spora szansa, że kiedyś będę jednym z nich :).

3 komentarze:

  1. O matko Kochana ani mi sie waż!!! a jeśli już to zabierz mnie ze sobą!
    Grucuniu, bohaterko moja, jestem Twoją wielbicielką! ach ach jestem z Tobą oczami wyobraźni...
    Gunia

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłam się doczekać świeżych wiadomości od Ciebie. Jak zwykle nowy wpis i niespodzianka. Jesteś niezmiernie ruchliwą i odważną osobą. Ale jak tu być w pobliżu Argentyny i nie zobaczyć jej skoro nadarzyła się taka okazja. Ale pod żadnym pozorem nie zostawaj tam. Mimo piękna Buenos Aires tu czekają na Ciebie w Polsce.Wracając możesz podśpiewywać piosenkę Cory i wspomnieniami wracać do tego miasta. I tak co zobaczysz to Twoje. Nie jeden (ze mną na czele) może Ci pozazdrościć tej wyprawy.
    A jak tam Ahipa? Już ją rozpracowałaś?
    Pozdrowienia i uściski z zalanej Polski. U nas ostatnio tak dużo się dzieje. Myślę , że jesteś na bieżąco z wiadomościami. Do następnego razu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze wydawało mi się, że wiem iż jest gdzieś "inny, urokliwy świat ". Ale dopiero teraz WIEM NAPEWNO, że ON jest - tam gdzie TY jesteś, córcia.
    Oglądam zdjęcia, czytam literackie raporty, wysilam wyobraźnię....i mimo, że bardzo za Tobą tęsknię, cieszę się, że TAM jesteś.

    Moja mała-wielka blondynka z "książęcej" wioski, w daaaaalekiej Ameryce - odważna, kochana, szczęśliwa - dzięki ci Boże.

    Co jeszcze Cię tam czeka? CZy naprawdę zechcesz tam żyć?

    OdpowiedzUsuń